Wyjątki z "KAMRACI"

UWAGA - pełna treść książki "KAMRACI" jest dostępna z menu BLOGI / KAMRACI

♥ Władze Uczelni zmuszały prof. Kamila Wendekera do kontrolowania studentów mieszkających w akademiku. Był ich opiekunem.
- Nie, nie pójdę - mawiał. Bo kiedy już grają w brydża, to czwartego nie potrzebują. Nie znoszę być kibicem.

♥ Wendeker i Laure grali zawzięcie w szachy, dogadując sobie okrutnie.
-To jest debiut panie Piotrze? Wiejska dziewica by to lepiej zrobiła.
- A to jest posunięcie panie Kamilu? Zapytaj pan swoje studentki jak to się robi.
- Koń, powiada pan. W kawalerii to pan nie służył. 
- Goniec pana? A myślałem, że pan już awansował .

♥ Profesor - pogromca bab - na wykładzie z mechaniki: 
- Wałki proszę pań są: cienkie i grube, krótkie i długie, panie lubią te drugie?

♥ Profesor do działacza ZMP po egzaminie:
- Widzi pan ten stopień w tym moim dzienniczku? To trójka na siedmiu szynach. I gdybym panu zaliczył egzamin, mocno bym tego człowieka skrzywdził”.

♥ Profesor Makarewicz- tytan pracy - po wielu latach powrócił z Mandżurii do Polski i starał się wykładać teorię mechanizmów w języku polskim. Wychodziły z tego komiczne makaronizmy (sic)
- Walik ruchajetsa na konto osi X
-  każdy automobil ma walizkę biegów.
Na egzaminie do Staszka S.: - "Durak! -  Asistent, piszi jemu dwojku!” 

♥ W czasie egzaminu z obrabiarek przepuszczamy jednego "zaocznego". Mówił ,że studia już ukończył, ale obiecał profesorowi, że zaliczy część materiału i jedenasty raz zdaje. Po dłuższej chwili wyszedł i powiedział, że przyjdzie jeszcze raz, bo jak mawiał Szwejk - na tuziny wszystko jest lepsze.

♥ Profesor Radyski,  na wykładzie z geometrii wykreślnej, przy omawianiu linii przenikania nałożył stożek na głowę i zapytał studentów co widzą. "Pajaca" - mruknął ktoś pod nosem na końcu sali. Był jednak słyszany.

♥ Profesor Radyski miał serce na dłoni dla tych, którzy brali udział w wojnie. Studentowi bardzo słabo znającemu temat z dziedziny linii przenikania, a mówiącego coś o walce, czołgu i klapie,  w indeksie napisał” studenta klapa od czołgu uderzyła w głowę - ostatecznie dostatecznie”.

♥ Profesor  przy rzutowaniu zwykł mawiać:
- Student widzi krowę z rogami, student rysuje krowę.
Przyszedł na następny wykład, a na tablicy namalowana jest krasula z rogami w sześciu rzutach.

♥ Asystent analizując rysunek techniczny zapytał: - Co to jest?
- Dziura, panie asystencie - odpowiedziała studentka.
- Dziurę to ma baba, a w technice są tylko otwory! O, przepraszam.

♥ Tak zwany „różaniec” prof. Miściuka.
Na egzamin zapraszał kilku na raz. Sadzał i zadawał pytanie pierwszemu. I kiedy ten wyczerpująco nie odpowiedział, odpowiadał następny i tak kolejno. Ostatni wychodził z piątką, a pierwszy oblewał. Bywało inaczej, kiedy pierwszy był mocny.

♥ Profesor Sawa na egzaminie z teorii maszyn cielnych wpisał do indeksu Włodkowi K. stopień "państwowy" i postawił warunek:
- Student po wakacjach przyjdzie przygotowany z teorii chłodnictwa.
Włodek całe wakacje wkuwał TMC i zgłosił się na dodatkowy egzamin. Profesor go o nic nie pytał tylko zaprosił na kawę i powiedział :
- Pan mi przywrócił wiarę w człowieka. W każdej sesji robiłem takie eksperymenty i myślałem, że kiedyś ktoś się zgłosi. Pan jest pierwszy!

♥ Egzaminujący z BHP do Bohdana T.
- Pan nie ma pojęcia o chwycie strażackim. Niech się pan położy, ja panu pokażę chwyt.
Bohdan polecenie wykonał, ale egzaminujący nie poradził. Była duża różnica wag.

♥ Studentowi na egzaminie z marksizmu - leninizmu profesor zadał pytanie:
- Co z dzieła pt. WKP(b) najbardziej utkwiło studentowi w pamięci?
- Oklaski, panie profesorze.
- Jakie oklaski ? ♥
- Oklaski spontaniczne, owacyjne, niemilknące i długotrwałe…
Ale się działo!

♥ O! Jaki fajny szynkwas! Proszę dwa piwa! Wykrzyknął Adam O. po wejściu do dziekanatu z nową barierką.

♥ W ogłoszeniu napisali: "Kto chce boksować niech się zgłosi do pokoju nr.... Adepta sztuki boksu najpierw sadzali na krześle, dwóch trzymało go za ręce, a trzeci dawał w dziób. Kiedy niedoszły bokser zrywał się i miał zamiar oddać, najczęściej słyszał:
- Kolego! Kolega nie nadaje się do boksu. Kolega za bardzo nerwowy.

♥ Olek i Antonio w stołówce akademickiej, aby dobrze się najeść stosowali dwie skuteczne metody.
Metoda „11” polegała na podawaniu karty do wycięcia jednego kuponu, a drugi w tym czasie brał dwa drugie dania. Metoda „22”- podawali dwie karty do wycięcia i brali po dwa drugie dania. Zupy było pod dostatkiem.

♥ "Szuflę" oddano w ręce sprawiedliwości (Kolegium). Zgarnęli go milicjanci z ławki w parku, bo „nadużył” i spał. Przed Sprawiedliwością tłumaczył się tak:
- On nie pił tylko z głodu zasłabł.
A, że wygląd i argumentacja były przekonywujące, Wysokie Kolegium przyznało specjalną zapomogę dla studenta, którą trzeba było później zamienić na płyny. Piliśmy za zdrowie szlachetnych ludzi.

♥ W środę Popielcową braliśmy wałówkę z paczek domowych i szliśmy na spacer dookoła akademika pałaszować.
W czasie podróży post nie obowiązuje.

♥ Studenci głośno protestowali w stołówce z powodu zmian czasu wydawania posiłków.
Kierowniczka, sprawczyni nowego porządku była prawie u progu zawału, a tu przyszedł wyraźnie spóźniony Adam O.
- Pan też na obiad? - Zasyczała mocno poirytowana szefowa.
- Nie, ja tylko wykąpać się chciałem!

♥ Biada temu, kto ma kogoś za granicą.
Na zebraniu ZMP zapytali:
- Czy kolega ma kogoś za granicą?
- Mam cztery ciotki. Dwie w Stanach, jedną... we Francji, a czwarta mieszka w Moskwie i jest mocno partyjna!
- To my kolegę usprawiedliwiamy, bo ta czwarta rekompensuje pozostałe.

♥ Restauracja  "Bajka" za naszych czasów był lokalem z kategorii „Dziwex”. Kiedy przychodziliśmy z Jurkiem B. nazywanym w "Bajce" „Bratem”, z każdego kąta można było usłyszeć szept mewek - „O brat już jest”.
Bojkowie, by nie stracić obiektów pożądania, stawiali zaraz nam "wkupne". 
Kelner przynosił dużą flaszkę przedniego trunku i schabowe, wielkie jak klapa od sedesu. 
My tam bywaliśmy tylko w celach konsumpcyjnych.

♥ Był jeden taki z innego Wydziału. Kupował drogi szampan i w „Bajce” oznajmiał, że otrzyma go "ta dama", która ma najładniejsze piersi. Panie ostro rywalizowały i tak powstał zbiorowy topless - w Szczecinie!

♥ Była druga w nocy. Z treningu wracał Olek, a na korytarzu akademika stali grajkowie i prosili o papierosa. Zagrają mu za to pięknie. Poczęstował i, zagrali... Obudzili cały kompleks akademików.

♥ Administracja domów akademickich zaapelowała o oszczędzanie mediów. Wywiesiła tabliczki - „oszczędzaj wodę i gaz”. Natychmiast zostały one przewieszone na drzwi WC.

♥ Znawca ajerkoniaków - chemik - zrobił taką miksturę, którą jedliśmy łyżkami. Korzyść była podwójna. Byliśmy najedzeni i kompletnie ubzdryngoleni.

♥ Był sobie taki Hilary, podrywacz nad podrywaczy. Miał tylko dwie koszule, które wietrzył i nie prał często. Zawsze je obwąchiwał i brał taką, która mniej „capiła”.

♥ Kazio D. - "Bandit". zapalony wędkarz i bajarz opowiadał:
- Raz mi się zdarzyło w Lidzbarku, że złapałem  taaaką rybę, i rozłożył ręce. Ne mieściła się na dwóch złożonych przez nas stołach.
- Głowa i ogon nadal zwisają - twierdził Kazio.

♥ Po latach, ale we wczesnej młodości… Jule K. pojechał „Syreną” w góry z żoną i tam spotykał docenta z rodziną. Docent miał nowiutką „Skodę”
- A powietrze w oponach to pan wymienił? - zapytał - bo w górach jest rzadsze i wzrasta ciśnienie.
Rano cała rodzina docenta wymieniała powietrze w kołach samochodu.

♥ Po kilku latach spotkałem UCZAMPA - trójskoczka – Andrzeja S., a ten:
- Słuchaj stary, jak wiesz przez całe studia harowałem jak wół, trenowałem i żyłem jak mnich i nie mogłem przeskoczyć 14. metrów. Teraz, daję słowo, trenuję na pół gwizdka, używam życia, papieroski palę, wódeczkę piję, kobietki, i w każdej chwili mogę skoczyć 14 m i więcej. Czy masz na to jakieś wytłumaczenie?
- Mam tylko jedno - odpowiedziałem - jaja masz lżejsze.

♥ Olek wracający pociągiem z Warszawy, został zaproszony na czwartego do brydża. Grali na pieniądze. Przed Szczecinem podliczyli i wyszło, że Olek wygrał kilka "dziesiątków". Profesor Ordęga komplementując Olka zapytał:
- Gdzie  tak dobrze nauczył się pan grać w brydża?
- Na Wydziale Mechanicznym Politechniki Szczecińskiej.
- A to nam Pan sprawił niespodziankę.
Profesora za naszych czasów jeszcze nie było w Politechnice.

♥ Całość, na moją komendę, baczność! Rozpoczynamy dzień humoru i satyry. Spocznij!
Tak Henio K. - "MORDA" rozpoczynał każde zajęcia Studium Wojskowego.
Na zakończenie dnia wołał:
- Baczność! Kończymy dzień kabaretu wojskowego, spocznij, rozejść się!

♥ Podporucznik, politruk truł nam coś o „waszej i naszej” i że Adam Mickiewicz walczył w Stanach Zjednoczonych. My tymczasem, na tyłach sali, graliśmy w brydża. Rozgrywał Wicek Z., ale szło mu kiepsko.
Kiedy partner zwrócił mu uwagę, że popełnia błędy, Wicek nie wytrzymał i na cały głos wypalił:
- Bo ten dupek przy tablicy takie bzdury plecie, że skupić się nie mogę!

♥ Trzymaliśmy wartę przy magazynku broni. Dziurawej zresztą.
Najpierw Kazio O. pozostawił karabin, by "ten" sam pilnował magazynku, a osobiście poszedł na spotkanie z kardynałem Wyszyńskim, następnie Janek C. kolbą odepchnął majora Jurkowskiego, bo nie wykonał rozkazów wartownika, później Antonio tego samego majora "przyszpilił" w kącie bagnetem tak, że musiał major wzywać pomocy dowódcy warty i, na koniec Józek M. złamał „widelec broni” na zagiętym gwoździu.
Broni nikt nie ukradł, tak dobrze myśmy jej bronili! Co, nie?

♥ Obywatelu admirale, meldował Kazio O. pułkownikowi Stesiowi:
- Nie jestem admirałem tylko pułkownikiem. Wy student stopni wojskowych nie znacie?!
- E tam, ja tam panu nie wierzę. Wierzę tylko kolegom, a oni twierdzą, że pan jest admirałem.

♥ Student wytłumaczy swoją nieobecność na zajęciach wojskowych - major do Andrzeja.
- Nie mogłem być, bo rodzice obchodzili srebrne wesele.
- Wyjątkowo wam usprawiedliwię, ale żeby mi to było ostatni raz. To srebrne wesele! Rozumiecie?!

♥ Praca według kapitana Sułka: ”I co wtedy żołnierz robi? Żołnierz prowadzi pracę myślową!
Słynny wykład kapitana S. na temat ataku jądrowego „…i wtedy należy paść w „przeciwpołożną” do wybuchu,  nakryć  się płaszcz- pałatką lub czym innym i leżeć  pyskiem do ziemi! Zrozumiano?! A po chwili. – Eee! I tak po was tylko smród zostanie!

♥ Na egzaminie, pyta egzaminujący:
- Czy w torbie oprócz maski właściwej i reszty, można nosić masło?
- Można - odpowiada student.
- Jak to można?!
- Jak będzie taki rozkaz, obywatelu majorze!

♥ Staszek N., kiedy jego wyznaczaliśmy, by nas tłumaczył za wybryki, wykorzystywał swoje lekkie zacinanie się i meldował:
- Oooooobbywatelu pooo….
Nigdy nie musiał kończyć.
- Idźcie w jasną cholerę, mawiał dowódca.

♥ Włodek K. deklamował Majakowskiego w amfiteatrze polowym w Mrzeżynie i przy słowie „rewolucjo” wyciągnął ręce do nieba jak ks. Skarga  i zastygł. Stałby tam po dzień dzisiejszy gdybyśmy go nie ściągnęli ze sceny.

♥ Czy w brydża można gra - zapytaliśmy politruka?
- A brydż to gra w karty?
- Nie, tylko przy pomocy kart.
- A dlaczego?
- Tego nie wiemy, tak wymyślili.
- Aaa?!

♥ Wizytówki na łóżkach (na obozie) muszą być z imieniem ojca, no "otczestwem" - rozkazał oficer dyżurny.
Przez godzinę na wszystkich łóżkach (120) były imiona i to jakie! Był Kalasanty, Bonawentura, Epifaniusz i wiele innych. Niektórzy znaleźli na swoich tabliczkach Agrypę, Brutusa, Tyberiusza. To dopiero dyżurni!! A ile śmiechu było?

♥ Najładniej śpiewaliśmy idąc w kolumnie marszowej obok „pierdla”, gdzie staż aresztancki mieli nasi koledzy, złapani nad Regą, kiedy opalali się i łowili ryby. Oni wtedy mówili współwięźniom:
- Słuchajcie aresztanci, to nasze wojsko śpiewa!

♥ Po wyjściu z pociągu, po całonocnej jeździe, kiedy oczekiwaliśmy na dalszy transport do Mrzeżyna, Julek K. napisał wiersz (pozostały resztki)

A w Trzebiatowie na prześlicznej łące. Niby turyści obóz rozłożyli. I tylko ranne widziało ich słońce, jak brydża grali, w strumyku się myli…

♥ Zderzenie z wojskiem. Dali (fasowali) wszystko, wielki worek. Umywalnia (łaźnia) - po namydleniu była bez wody. Bogowie wojny - kaprale gonili objuczonych golasów do morza, a tam rozkazali -„siad, powstań! I siad, powstań!
I już "umyci" mieliśmy mało czasu na przygotowanie się do marszu. Co tam się działo! Nic nie pasowało! Najgorsze były onuce. Zestresowani zasnęliśmy szybko i twardo. Ranek był i komiczny i tragiczny. Spodnie przykrótkie, buty stare i nie pasowały, wielu było w pepegach, koszule bez pleców, "dynamówki" w kolorze spranej ścierki, nasze pięty były otarte. Część sprzętu i ubiorów w nocy ukradli żołdacy. Ale na zakończenie turnusu szef był nami zauroczony!. Odrobiliśmy wszystkie straty z nadwyżką.

♥ Wielu z nas dopiero na obozie nauczyło się jeść to, co dają. Janek P. nigdy nie jadł śledzi i pierwsze oddawał Mirkowi K. Szybko jednak nauczył się jeść śledzia prosto z beczki i nawet „obierał” tak jak Mirek, który przed zdjęciem skóry uderzał śledziem o stół. Jankowi nawet zupy z pływającym kożuchem robaczków smakowały. To była szkoła życia!

♥ Spać głęboko umiał tylko Kazio D. zwany Bandytą (był dobry jak baranek). Potrafił spać tuż przy strzelającej baterii trzech dział o kalibrze 85 mm. Spał wszędzie, a najzabawniej spał w marszu. Bruk i miarowy krok podkutych butów usypiał Kazia dokumentnie. Wojsko z całej baterii było daleko w lesie, bo ktoś wypuścił tchórza, a Kazio szedł nadal. I może tak szedłby bardzo długo, gdyby nie zakręt i piach pobocza.

♥ Oficer głośno napominał Pawła by strzelał normalnie, a nie jak cowboy, z biodra. Paweł nagle odwrócił się z wycelowanym pistoletem i zapytał:
- A, o co chodzi?
- Rzuć broń! Rzuć broń! Usłyszał z kupki piasku, na której leżał wystraszony oficer.

♥ Rysiek Z., nasz Olbrzym wracał z miejsca dumania, co było widoczne. Bluza rozpięta, pas na szyi, rogatywka też nie na swoim miejscu. Nagle zjawił się oficer dyżurny, malutki chorąży, ale wielki służbista.
- Student! Co wy robicie?
- Idę obywatelu chorąży!
- To widzę, tylko skąd idziecie?!
- Z latryny, obywatelu chorąży!
- A jak powinien student wracać z latryny?!
- Uszczęśliwiony! obywatelu chorąży.
Co było później, przemilczę.

♥ Nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera. Takie hasło pozwoliło uzyskiwać gwiazdki również takim, którym dodawaliśmy zakończenie:
- Nie pomogą szczere chęci z g… gwiazdki nie ukręcisz. Tacy dawali wpuszczać się w maliny.

♥ Młodziutki porucznik po zwróceniu mu uwagi, że wartość sinusa może mieć najwyżej wartość - jeden. Zajrzał do konspektu i powiada:
- Wy studenci macie racje, ale tylko podczas pokoju. W czasie wojny, gdy trwa zażarta walka to sinus, nawet do pięciu dochodzi!

♥ Ten sam oficer wykładał teorię strzelania i omawiał "trajektorię". My na to, że po polsku jest to tor lotu pocisku.
- Tor lotu to może mieć wrona, a w wojsku to jest trajektoria.
- Czy ją widać? zapytał wścibski.
- A komar jaja ma i czy to widać? Nie widać prawda, a ma. Trajektorii też nie widać , a jest. Rozumiecie?!

♥ My konusy pochłaniacze wydzielanego dwukapuścianu grochu idących przed nami w kolumnie marszowej, postanawiamy potrenować i dokonać słodkiej zemsty na tych dłuższych wzrostem. Trenowaliśmy w nocy w namiocie. I nagle! Ratuj się, kto może! Wypadamy na zewnątrz i podziwiamy siłę tego smrodu. Ten by na pewno powalił całą armię "npla" (nieprzyjaciela)! Twórcy nie odnaleźliśmy. Choć były domysły.