23.12.2009 - Zygmunt O.
Zygmunt rozśpiewał nam Rok. Wprawdzie sam zamienił dobrze zapowiadającą się karierę wokalną na dyplom magistra, ale upodobań nie zmienił. Do rozśpiewania przyczynił się też zespół trzech tenorów [ Błażej, Dawid, Morda].Był też czwarty, ale poszedł ostro w górę, a głos odwrotnie. Odtąd Gocio królował w dolnych rejestrach i zachwycał rzesze dziewcząt swoim miękkim, głębokim, starocerkiewnym basem. Nasz też. Do tak wspaniałych wokalistów dołączali inni i każdy ..śpiewał, choć rodak tutejszy jak ja - Grenada, Grenada, Grenada maja. To J. Tuwim.
O Grenadzie nie śpiewaliśmy, a także o tym że
..a on do wojska był prznależnio..
a ona za nim płaka...
Śpiewaliśmy - ,,gdzie się podziały.." i że czuwać musi żołnierz by nie przeszkodził wróg. Koło ,,dziupli"- chłopcy ahoj [że pamiętamy o kolegach].Koło sztabu - hej na wczasy przywiózł nas wesoły pociąg...[żeby ich pokręciło].Ale kiedy kapral K. gromkim głosem wydawał komendę - PIOSYNKA WIDZA !,to tłumaczyliśmy że wojsko pod wiatr nie śpiewa, z wiatrem też.Pod górkę i z górki - regulamin nie pozwala. Przed obiadem i po - zabronił lekarz. Ale jak się uparł ,to..
Przybyli ułani pod okienko.
Ułani przybyli pod okienko.
Przybyli ułani..[ i tak bez końca ]
I popatrzcie ,co się porobiło. To co u nas było wygłupem, stało się teraz normą. Zapoczątkowaliśmy epokę Piosenki Monotonnej.
Jeden wykrzykuje...chciałbym być w ZOMO wreszcie [40 razy].
Druga kwili o jakiejś chwili..[40 razy].Następny że do nieba wzięła mnie,a wtedy podał deszcz [60 razy]
Czemu deszcz? To chyba było jak z tym szamanem afrykańskim, który podpatrzył angielską metodę na wywoływanie deszczu.
Zaprowadzili mnie na stadion. Najpierw wybiegło 11-tu ubranych na żółto, potem 11-tu na czerwono, potem jeden na czarno. Gwizdnął i wtedy jak lunęło.....
Kiedyś na wiejskich zapowiadano : teraz orkiestra "szlagra" nam zagra. Muzyka własna, słowa "śwagra". Szwagier popracował - i był rym i jakaś historia... A teraz "śwagra" zabrakło i są gnioty, przypominające słynny siedmioraki przekładaniec. Idzie on tak : najpierw skóra, potem dziura, zakalec, dziura. zakalec, dziura i na końcu skóra.
Melodia ? Stara pralka ma bogatszą linię melodyczną [rdzawy metal ]
Z ogromną przyjemnością przypomnę Wam Zygmuntową piosenkę.
* * *
Białe żagle, białe żagle.
Śnieżnobiałe - jak sukienka mej dziewczyny.
Co zniknęły mi tak nagle, jak wspomnienia mej młodości - białe żagle..
Wrócą żagle z hen dalekich oceanów
I przyniosą białą mewę w górnej rei.
Wypijemy pod palmami wina dzbany.
Troski, smutki niechaj dzisiaj wiatr rozwieje.
Niech jakiś dobry fen je rozwieje. Aby Święta i Poświęta były pogodne i radosne.
A na nadchodzące lute mrozy, należy się ogacić, czyli "okalesonić". I nie wybrzydzać. Bo jak śpiewał znany nam i na kontynencie chór rewelersów-
..jakie są - takie są.
kalesą, kalesą.
18.12.2009 - Znowu Am!
Poszliśmy z Adamem pożywić się w barze mlecznym. Ja standard t.j.2 bułki z masłem + duże mleko, a Am omlecik i to podwójny.
Ja spożywam , a Am czeka i łyka ślinkę. Skończyłem i jest jak w piosence :
Czekał Adam, czekał ja
Czekaliśmy obydwa.
A tempus jak to mówią - fugit
Ale gdzieś po kwadransie w okienku objawia się pyzate oblicze kucharki z pytaniem ;
- Czy te dwa omlety mają być na jednym talerzu ?
- Na jednym.
Czekamy. Am łyka ślinkę, a tempus sobie powolutku fugit.
I nie upłynął kwadrans ,a w okienku ukazuje się następna potwarz.
-Czy te dwa omlety to podać na jednym talerzu ?
- Na jednym !
Czekamy. Am przestał łykać ślinkę - bo zabrakło.
A tempus sobie w dalszym ciągu fugit.
Gdzieś po kwadransie wychyla się trzeci dziób.
- Czy te dwa omlety...
-W butelce niech mi pani poda !!!!!!!
11.12.2009 - Adam O. w skrócie Am.
Am toczył nieustanne boje z sekretariatem dziekanatu. Każdy pretekst był dobry żeby dociąć coś t.zw. dziekanicom.
Na tablicy ogłoszeń zawisło - Kto nie będzie miał do dnia 30-tego godz.12.00 wszystkich zaliczeń - zostanie relegowany ze studiów. Podpisała - dziekanica.
Co ona ma do relegowania? Zwykła pomoc biurowa! Ja sobie ją wypożyczę!
Około 12-tej sporo ludzi miało do załatwienia pilne sprawy. O 12-tej wkroczył Am z asystą i kwiatkiem.
To dla pani i mam gorącą prośbę - niech mnie pani nie releguje. Ja w ciągu tygodnia wszystko pozaliczam. Czy pani nie ma w sercu odrobiny litości? Jak mnie pani releguje - życie mi pani złamie.
Kobietę zatkało !
Pani nawet nie reaguje! Ja ze łzami w oczach i na kolanach proszę panią - niech mnie pani nie releguje. Tu Am padł na kolana .Takiego śmiechu to ta uczelnia nigdy nie słyszała.
Am miał wszystko zaliczone.
04.12.2009 - Wiktor N. - pan od fizyki
Przychodzi W.N. na wykład i od progu zaczyna . Nie żadne haj, ani hiu, ani hej tylko huy. Nazwisko tego pana brzmi (cenzura) i proszę mi go nie przekręcać !
27.11.2009 - Romki N.N.
Znani, znani, lubiani i podziwiani.
Po ciężkiej i wyczerpującej sesji egzaminacyjnej, postanowili podratować zdrowie i naładować akumulatory. Wybrali się na wywczasy do Bukowiny Tatrzańskiej. Szyćko im się podobało - klimat, okoliczności, ludzie, gwara. Aby to uczcić poszli do gospody na małą wódkę. Po dwóch kielichach, postanowili zintegrować się z tubylcami. Zaśpiewali na głosy ,na góralską nutę...hej napijem się wódecki..
Naród góralski jest cierpliwy ,wyrozumiały i wiele potrafi znieść, ale jest to także naród muzykalny. Tego zdzierżyć już nie mógł, bo takiego fałszowania nawet najstarsi górale nie pamiętają. Wobec wyraźnej dezaprobaty i nieprzychylnej postawie konsumentów Romki znaleźli wyjście. To się uczenie nazywa "autodefenestracja".
I wódecki się nie napili !
Jak już jesteśmy w Bukowinie to jeden gazda poszedł do lekarza.
- Nie będę ukrywał -rak. Pół roku życia/
- Trudno, ale dopiście ze mom AIDS.
- Po co wam to ?
- Po pirse- nikt tego we wsi ni mioł i ja bede pirsy.
- Po drugie - jak umre to nikt mojej baby rusał nie bedzie.
- Po trzecie, wicie ile bez te pół roku bede miał uciechy, jak bede pozirał na gemby tych syćkich co moła babe rusały.
20.11.2009 - Ali M.
Ali pośród swoich licznych pasji i zainteresowań znalazł miejsce na chemię. Zgłębiając niełatwe arkana budowy maszyn ,przestudiował równolegle cały program chemii. Zdobytą z trudem wiedzę, trzeba jakoś zdyskontować. Dla sławy i mamony, Ali skomponował mazidło. Jeżeli ktoś myśli. że wash and go, jest wymysłem obecnych czasów - to jest w mylnym błędzie! To już było u Alego. Mazidło to było szuwaksem i szwarc pomadą.
Użyta jako szuwaks, nie dała zadawalniających efektów, albowiem połysku nie dawała i skóra robiła krucha i pękała. Zaletą był wredny fetorek, spowodowany reakcją chemiczną podczas kruszenia skóry. Fetorek ów - wypłoszył wszystkie bezpańskie psy z całej dzielnicy.
Jak donieśli plotkarze, w tym czasie spora sfora [ wykorzystując podwietrzną], w dużym pośpiechu przekroczyła zachodnią granicę i mimo że to było NRD - poprosiła o azyl.
Ja bym tych dwóch faktów nie łączył. Czego to złośliwcy nie wymyślą.
Do wypróbowania mazidła, jako szwarc pomady - nie znaleziono ochotnika.
13.11.2009 - Wartownik Józef M.
Jest taka szwejowska piosenka
W Ołomuńcu, na Kirchplatzu
gdym na warcie Qrwa stał
to się ludzie dziwowali
sam się Qrwa cesarz śmiał.
Gdyby On zobaczył nasze warty. to chyba by ze śmiechu pękł.
Ubrani w granatowe kombinezony, zielone furażerki i prywatne sandały. Jako oręż na wroga wydano nam coś, co kiedyś było karabinem. Karabin jest bronią palną, ale po przewierceniu otworu do komory nabojowej- nie można z niego strzelać i nabojów nie wydawano. Karabin posiadał bagnet [sztyk]- był więc jedynie bronią kłujną, czyli kłujką.
To o niej pisał Majakowski
..więc padnij wrogu. Leż i pamiętaj....
[cytat]..Nadejszła wreszcie wiekopomna chwila, gdy na straży pokoju [ numeru nie pamiętam] stanęli:
- Długi karabin Mosin r.1891
-Krótki student Józio M r.1926.
Noc, krótki słabo oświetlony korytarzyk. Nuda bikwadratnaja. Żeby choć jakaś mucha.. a tu nic. Nagle.. sokole oko Józia dostrzegło gwóźdź! Solidny, wbity w ścianę i zakrzywiony. Spróbujemy go wyciągnąć. Józio założył sztyk, poważył - trrrach i poooszło. Właśnie poszło Józiowe miesięczne stypendium. Trach zrobił "sztyk", a gwóźdź ani drgnął. W uzasadnieniu podano, że wartownik pozbawił posiadany oręż funkcji kłujnej, a tym samym- rozbroił się.
Musiała to być jakaś podróba, bo nam mówiono że radziecka stal - gniotsa a nie łamiotsa.
Dobrze że to nasze wojowanie nie kończy się jak u tego szweja.
..teraz Qrwa mam medale
ale nie mam Qrwa nóg.
16.11.2009 - Franciszek M. i Józef M.
Doczekali! W/g Szwejka na bramie powitalnej Najjaśniejszego Cesarza w pewnej mieścinie widniał napis - JEZUS, MARIA, JÓZEF PRZYJECHAŁ FRANCISZEK JÓZEF.
Witam i narazie zajmę się Franciszkiem, a Jozia i cesarza odłożymy na zaś.
Przychodzi Franc i od progu zaczyna marudzić....,,muszę przyznać z bólem. że źle się dzieje w państwie duńskim, choć ja jestem królem!
Franciszku - jakim ty jesteś królem? Koledze się chyba ustrój nie podoba? [Tym wrednym pytankiem zbywano wszelkie narzekania]
- Ustrój jest w porządku. Królem nie jestem, ale jestem przewodniczącym ZMP i dochodzę do wniosku ,że jest to organizacja martwa. Trzeba by ją jakoś ożywić!
Co proponujesz ?
Proponuję powołania Kółka Młodych Miczurinowców [ KMM ]
Co mieli by robić ?
Popatrz- dookoła akademika same działki. Ile tam się marnuje owoców, warzyw-a my tu tęsknimy za witaminką. Pomagalibyśmy działkowcom zagospodarować plony.
- Oczywiście za ich zgodą.
- Niekoniecznie.
- Franciszku - ty sobie ze mnie kpisz!
- A jak myślisz? Ale przyznasz że nazwę ładną wymyśliłem!
- I adekwatną, mruknąłem.
30.10.2009 - Prof. L. [ chyba ?]
Przysłali na egzamin z Płynów protegowanego głąba. Jeszcze wtedy zachowywano pozory. Wszystkie podstawowe pytania zbywał wyniosłym milczeniem. Wreszcie L. wyszedł z siebie.
Proszę pana - ci którzy oblewają mają jakąś wiedzę, a pan chyba nawet nie wie z jakiego przedmiotu zdaje.
Na to usłyszał:
Nie biadólta profesorze, nie biadólta. Mata stawiać dwóję, to stawiajta, ale nie biadólta.
23.10.2009 - K jak koń.
Ocalały cudem z Holocaustu człowiek odnajduje brata w Argentynie.Argentyńczyk pisze że ma 16 000 ha ziemi,110 000 bydła, ogromny dom z basenem,11 samochodów etc. Polak odpisuje - cieszę się że ci się powodzi. Ja też nie narzekam, ja sobie kupuje koń. Brat - czyś ty zwariował? Po co ci na stare lata koń? Koń cię kopnie, koń cię pokaleczy, koń cię zabije !
Koń mnie nie kopnie ,nie pokaleczy ani nie zabije, bo ja kupuję koń pół kilo dziennie.
Myśmy kupowali koń w Tatarskiej. Nie codziennie i nie pół kilo, ale od czasu do czasu spory kawałek. Tatarską preferowaliśmy ze względu na kelnera. Był to dystyngowany starszy pan, który czekał aż sala się zapełni i przyjmował zamówienia.
- Pan tego nie zapisuje ?
- Proszę pana - czterdzieści lat w zawodzie - rutyna.
Stawał potem na progu z dwoma talerzami i pytał.
Dla kogo pomidorowa ? Podnosiły się ręce. Za szóstym razem już nie.
- A pan co zmawiał ?
-Ogórkową
- Nic się nie stanie jak pan raz zje pomidorową!
Z drugim daniem było podobnie.
Pewnego dnia po nocy spędzonej w kreślarni, koło południa chycił me okropeczny głód. Nie ma rady - na koń! Przychodzę do Tatarskiej, ale okazuje się że koń wyszedł. Wsadzam nos w kartę- ma być dużo i tanio. Jest cielak [paprykarz]
Nasz znajomy kelner przynosi i pyta:
-Czy pan może jest księdzem?
-Nie, ale czemu pan pyta ?
-Proszę pana, czerdzieści lat w zawodzie, ale tylko raz przed kilkunastu laty zamówił to ksiądz. Pan jest drugi.
- Ale to nie jest ten sam paprykarz ?
Tak na marginesie, popatrzcie jak to się zmieniły obyczaje.
Kiedyś restauracje były zapchane i dobrze było jeżeli można było się do kogoś przysiąść. A teraz puchy. Sądzę że to przez upadek sztuki kulinarnej. Kiedyś na cię czekały: ratka, głowizna, ozór, móżdżek po polsku, cynadry, świńskie ucho z chrzanem, sztukamięs z kwiatkiem, płucka na kwaśno, gulasz z serc, że już o grochówce na świńskim ogonku nie wspomnę. A do tego sur. z kisz. kap.
Ech, gdzie są niegdysiejsze smaki?
16.10.2009 - Kazio Q.
Kazia cechowała błyskotliwość i duże poczucie humoru.
Egzamin z Części Maszyn.
Wygrzebano Kaziowe ćwiczenie.
- To łożysko które pan zaprojektował będzie się grzało i trzeba było doprojektować chłodnicę oleju.
- Nie trzeba , bo postawiłem obok wiatraczek.
- Acha !
Poczucie humoru miał także egzaminator.
09.10.2009 - K2
To nie Himalaje, ino kryminalistów dwóch. Jeden to Dawid, a drugi Banditt. Przyłapani na dekowaniu się nad Regą ,zostali doprowadzeni przed srogie oblicze naczalstwa kompanii. Wykroczenie błahe, ale płazem tego puścić nie można i (cenzura) się należał. I to nawet nie przed frontem drużyny.Ale wojo ma swoje obyczaje.
- Synku czy cię w tym wojsku nie znieważają ?
- Mnie nie, ale ciebie mamo to nawet kilka razy dziennie.
Więc naszych kolegów zaczęto znieważać. Nie wytrzymał Włodzio.
- Popatrz Kaziu, a nas zapewniano o wysokiej kulturze oficerów Odrodzonego Ludowego Wojska Polskiego. A tu co ? Chamstwo.
Tą niewinną , ale jakże trafną uwagą doprowadził naczalstwo do białej gorączki.I zaczęło się jak u Boy, a gdzie...,,ojciec najgorsze wyrazy powtarzał po kilka razy" Jeden powtarzał - dupa jesteście, dupa jessteście, dupa je.....,a drugi - wy mnie nie pierdólcie, wy mnie nie pie...
I dostali pełny wymiar kary , czyli po 10 dni ścisłego. W Dziupli było im dobrze - wysypiali się,do roboty nie gnano. Micha była co drugi dzień, ale jedni dostawali we wtorek, a inni w środę.
Tą sielankę brutalnie przerwało nadchodzące radosne Święto Konstytucji.Z tego też powodu ogłoszono w wojsku amnestię. Wszyscy z niej skorzystali, ale nasi koledzy - nie. Powiedzieli że zrozumieli swoją winę i słusznie nałożoną karę chcą odcierpieć do końca, co zapewnia im konstytucja. Nie będą się wymigiwać amnestią .bo nie ma obowiązku aby z niej korzystać ! I teraz zaczął się impas. Dziuple opustoszały w całym LWP, a ta jedna nie. I zaczęły się wędrówki mediatorów. Pierwsi ci, co ich skazali, potem politruk. potem wyższe naczalstwo potem po linii i szczeblu. potem ekipy koleżeńskie. Pękli po dwóch dniach i ósmej ekipie. Całe LWP odetchnęło.
02.10.2009 - K - jak Sinus [ 1948 - 1958 ]
W roku 1954 wzięto mnie w kamasze. Dano mi takowe, ale jeden rozdziawił się - czyli oderwała się podeszwa. Zanim ściągnięto następne z magazynu pod Przemyślem [ duży numer ] obuto mnie w pepegi i abym się nie marnował ładowano mi służbę. Jednego dnia jako towarzysza przydzielono mi Ryszarda Wielkiego zwanego pieszczotliwie i zdrobniale Zambrzycem. A kiedy nadeszła pora obiadowania - mówię Mu.
Ryszardzie chętnie bym poszedł dla ciebie po obiad, ale ze względu na pepegi mam ZOMZ [zakaz opuszczania miejsca zakwaterowania ].
Ryszard bez większych sprzeciwów wziął dwie menażki, a że jajcarz był wielki wrócił z trzema. W jednej było trochę zupy i dwa kartofle, a dwie inne były nabite śledziami.
- Wziąłem trochę więcej - bo może lubisz?
- Lubię w liczbie pojedynczej
Momentalnie rozniosło się po wojsku i zaczęła się parada kpiarzy i złośliwców. Nosił wilk razy kilka ponieśli i wilka. Kpiłeś,kpiłeś a teraz z ciebie łacha drą .Postanowiłem znosić to ze spokojem i z godnościom osobistom udając ogromnie szczęśliwego z posiadania takiej ilości śledzi.
Jakiś dziesiąty przyszedł Sinus. Ten też ?
Ty,ty masz podobnie śledzie ?
Mam.
Czy mógłbyś mi je dać ,bo ja ogromnie lubię śledzie.
Tak za darmo dwie menachy wspaniałych holenderskich matiasów ?
Ty, ja ci za to dam dwa obiady.
Hm ! Dwa ? Zrobię to tylko dla ciebie , ale jeszcze wywecujesz menażki.
Jeżeli kogoś obchodzi dalszy ciąg epopei śledziowej - niech zajrzy do KAMRATÓW.
25.09.2009 - Na K jest przeca Morda nasz kochany!
Idu sobie idu po pięknym wtedy jeszcze Szczecinie w/w Morda i Zygmuś. Nagle Zygmunt postrzega.
- Popatrz Heniu jaka ładna dziewczyna.
- Nie znasz jej ?
- Nie.
- A chciałbyś ją poznać ?
- No pewnie.
- To chodźmy to cię przedstawię.
Podchodzą'
- Przepraszam , ale chciałem przedstawić mojego kolegę Zygmunta.
Po chwili - Zygmunt bądź przyjacielem , jak już się znacie to mógłbyś z kolei mnie przedstawić !
17.09.2009 - Będzie o tym jak Antonio dał plamę.
Na studia Antek zwlókł cały majątek ruchomy. Dwa półmetrowe modele żaglowców, metrowy cybuch, dwie pary łyżew z butami [ do jazdy figurowej] etc. Wśród tego badziewia była kwadratowa litrowa butelka atramentu. Rok się skończył i nie można się spakować. Po ósmym pytaniu - [co ja mam zrobić z tym atramentem ? ] nie wytrzymał Adam G.
- Antek wyrzuć przez okno i nie nudź !
To Antek się zamachnął i wyrzucił i przestał nudzić.
I była ogromna czarna plama na chodniku . I to przez 6 lat widoczna, albowiem był to wspaniały inkaust firmy SFINKS [ jeszcze z przedwojnia ]
11.09.2009 - Antonio.
Wczesną wieczorową porą ,przychodzi Antek z miasta. Przynosi taki dwukilogramowy chlebek. Po drodze obłamywał i spożywał.
- Czemu tak ? Pyta Adam G.
- Tak lepiej smakuje.
- Ciekaw jestem , czy potrafiłbyś zjeść bez łamania.
- Oczywiście, tylko co ja będę z tego miał? Pozbędę się chlebka.
- Kupię ci nowy.
Antonio przypiął się do bochenka. Gryzł i żuł ,gryzł i żuł. Żuł, żuł aż zżuł.
- Dobry jesteś ! Jutro kupię ci nowy.
- Jakie jutro ?! Dziś mi kup ! Sklep jeszcze otwarty. Chyba nie chcesz abym poszedł głodny spać ?
04.09.2009 - Szabasowe bajanie [ nie mylić z Sabałowym ]
Akademik wszystkie role spełniał w stopniu zadawalniającym" ale trudno było znaleźć ciche miejsce do nauki. Uciekali więc "studenty" w plener, na CC, stadion, do piwnicy a nawet do łaźni. Wszystkie były dalekie od ideału. Takie miejsce znalazł Julek. Słoneczko tam nie przypiekało, deszczyk nie rosił, wietrzyk nie dmuchał i ptaszki nie świergoliły. Żadnych "muszków i karaluszków". Cisza, nastrój skupienia i było gdzie usiąść.
Tym miejscem był kościół !Tą opisaną wyżej sielankę przerywały śluby. Liczne jakby coś ludzi porąbało.
Kiedy się zaczynała ceremonia trzeba było zwinąć notatki i uczestniczyć. Doszedłem do wniosku [ Julek ] że większość uczestników jest nierozpoznawalna. Syn ciotki Ziuty uprowadzony przez cyganów ? Kolega z wojska ? Przyjaciel z przedszkola ? Doszedłem do wniosku, że jak
już uczestniczę to świństwem by było gdybym nie złożył życzeń. I kiedy wszyscy czekali pod chórem, ja byłem pierwszy, bo dopadałem ich w połowie kościoła. Niestety musiałem się ewakuować bo po ósmym razie zaczął się podejrzale przyglądać kościelny. Ale co się dziewczyn nacałowałem - to moje !Aha ! I na dwa wesela byłem zaproszony !