poniedziałek, 10 stycznia 2011 10:46

Tak było i bywa cz. 6

Napisał

W części 6-tej  prezentujemy wpisy do KSIĘGI GOŚCI za okres 17.12.2010 do 04.06.2011. Zapraszamy  - kliknij  "Więcej "

04.06.2011 (trzy Baraki) - Barak czechosłowacki.

Wielki wiec w Hawanie. Przemawia Fidel!

...a na zakończenie pozdrawiam 200-to milionowy naród radziecki! Ponadto serdecznie pozdrawiam miliardowy naród chiński.

Także z całego serca pozdrawiam 5-cio miliardowy naród czechosłowacki.

Ktoś z boku - Jakie 5 miliardów? Oni liczą kilkanaście milionów!- Ale ja oceniam po wielkości pomocy, jakiej nam udzielają!

Barak rumuński.

Przyszedł taki czas, że nastał kryzys energetyczny. Przypadkowo zbiegło się to ze szczególną troską z jaką Partia otoczyła obywateli.

Z uwagi na śliskość dróg i możliwość wypadków - na okres jesienno-zimowy wstrzymano przydziały paliwa dla samochodów prywatnych.

I tu zajaśniała mądrość Partii. Był to t.zw. strzał w dziesiatkę. Ilość wypadków w tym okresie wyniosła - zero!

Ale kryzys miał zasięg międzynarodowy - zwołano więc konferencję. I zaczęli na nią przybywać wielcy tego świata. Jedni piechtą, inni konno, rowerem, na hulajnodze, wrotkach, osiołkach. Tacy w burnusach to na camelach, a Słoneczko Karpat takim ogromnym samochodem z napisem 8-cl.- Jak możesz? Wszytscy skromnie, a Ty nie.- Mogę,bo to na wodę!

Otwierają maskę - a tam na takich sprzężonych rowerkach siedzi ośmiu Rumunów w cylindrach i wołają: Wody! Wody! Wody!

Barak bułgarski.

Kiedy się w Sojuzie trochę poluzowało, to dwóch obywateli handlowego wyznania doszło do wniosku, że nadszedł ten czas, aby tam pojechać i robić interesy.  Ale najpierw pojedzie jeden,rozejrzy się i napisze.

Pisze więc- o żaden interes nie ma mowy. Jest źle i ja wpadłem jak ta śliwka!

Odpowiedzi nie ma.

Pisze ponownie - Moryc jest bardzo źle. Ja musiałem iść na państwowe posadę!

Odpowiedzi nie ma.

Nie ma odpowiedzi,ale za to jest cenzura.

Pisze więc - jest dobrze! Ja sobie nawet nie wyobrażałem że może być tak dobrze! Dobrze mi tak ! !!!!!!!!!!!!!

13.05.2011 - Barak niemiecki czyli enerdowski!

Państwo to było absolutnie skolektywizowane, a szczególnie żywienie zbiorowe. I kiedy zgasło ich Słoneczko i stanęło przed obliczem Św.Piotra, ten zaytał:

Do jakiego raju chcesz iść? Do kapitalistycznego czy do komunistycznego?

Oczywiście że do komunistycznego!

To tam na lewo;  Acha! Ale jadł będziesz u kapitalistów, bo my dla jednego stołówki prowadzić nie będziemy!

08.05.2011 - Barak śląski czyli polski!

Nie dość że dopadł nas historyczny kryzys, to jeszcze straszono nas wycelowanymi w nas rakietami.

Alojz, może ty wiesz jaka jest różnica między tymi rakietami? Już ci gadom!

Jak ten Kruis w nas piznie - to ani nas, ani tego dookoła nie będzie.

Jak to drugie pieroństwo w nas dupnie - to nas nie będzie, a to wszystko dookoła zostanie!

Chopie - powiedz co w nas pizło, że my som, a w sklepach pusto!

08.04.2011 - Barak radziecki!

Jak pamiętamy to za Nikity był wyścig zbrojeń i ścigał on się z Kennedym.

No radzieccy ukuli dowcip:

Wizyta w Stanach. Obaj płyną na krążowniku. Nagle wyrzucono za burtę koło ratunkowe. Po odpłynięciu około 2 km. coś walnęło w to koło i koło w drebiazgi. Popatrz jaka precyzja, a strzelaliśmy z odległości 4200 km.

Rewizyta. Sceneria jak poprzednio. Patrzy Kennedy a od horyzontu do horyzontu okazuje się smuga bąbelków!- Jakaś nowa broń?  - Niet!   Morska piechota idziot i pajot!

01.04.2011 - Barak węgierski!

Zdarzyło się to zaraz po rewolucji, jak tylko Węgry zaczęły być zdalnie kierowane Kadarem.

Idzie sobie jakąś utcą w Budapeszcie dwóch pejsatych Węgrów. Nagle - salwa!- Czemu oni strzelają?  -To dlatego że przyjechał Chruszczow. Po chwili następna salwa!  - Czemu oni znowu strzelają?- Mówiłem ci że przyjechał Chruszczow.  - To noi go za pierwszym razem nie trafili ?

25.03.2011 - Barak chiński!

Wędrówkę po Obozie Państw Socjalistycznych zaczniemy od Chin, albowiem zdarzył się tam incydent aktualny i dziś.

Z wizytą partyjno - państwową wybrał się jeden z naszych wodzów. Na przywitanie gościa zorganizowano wiec na pełnym stadionie. Gość zabrał głos i przez kwadrans nie dopuszczał nikogo do mikrofonu. Potem doszedł do głosu tłumacz i powiedział:

-Ta ma de. [burzliwe oklaski].  Następny kwadrans gość i znowu tłumacz - ta ma de.[Rzęsiste oklaski].

Następny kwadrans gość a tłumacz podsumowal - Tingzhi ta ma de. I w tym momencie stadion oszalał.

Ludzie wyrażali swój zachwyt na stojąco. Wszystcy byli uśmiechnięci a niektórym nawet zabłysła w oku łza szczęścia.

Wieczorem dziennikarz skomplementował gospodarzy mówiąc że jest pełen podziwu dla wielowiekowej kulturu chińskiej, ale takiej zwięzłości w tłumaczeniu się nie spodziewał. Co znaczy - ta ma de? - Pieprzy!  

A - tinghzi ta ma de?- Przestał pieprzyć!

Dedykuję tą historyjkę realizatorom masmediów gdzie trwa nieustająca parada kabotynów pieprzących bez sensu.

Kiedyś dla rozweselenia publiczności szukano wiejskiego głupka. Teraz głupki specjalnej troski lansują się sami.

Podejrzewam że dają w łapę dziennikarzom aby ich tylko pokazać. Porzucili dom, rodzine, pracę, -bo chcą się dowartościować.

18.03.2011 - Celebra.

W czasach dawniejszych, jak i dziś trwa nieustający festiwal obchodów rocznic, miesięcznic, tygodnic, dni.

Wychodzą te kompleksy w tej totalnej wiosze. Podsumował to kiedyś nasz nieodżałowany kolega czyli R. Zambrzyc.

Sądzę że nadal aktualne!

Opowiem ci o wiekopomnym wydarzeniu w pewnej wsi..Mówi sąsiad do sąsiada.  - Wiecie kumie w przyszłą środę to będzie

małe święto. Minie sześć lat od czasu jak Wojtusiów Krasula na przyzbę nas.....

11.03.2011 - Kraina Uśmiechu!

Nasza wspaniała młodość przypadła na czasy parszywieńkie, gdzie prawie wszystko było zgrzebne i pacześne.

Ale były za to wspaniałe dowcipy polityczne. Takie 6 x 9. Sześć lat dostawał słuchacz, a dziewięć opowiadacz.

Aż nastał gnijący kapitalizm i dowcipy padochły. Przez ostatnie ćwierć wieku nie słyszałem dobrego dowcipu. Smutno jakoś.

Utarło się mniemanie że to my byliśmy najbardziej rozchichotanym barakiem w obozie, ale uważam że najwięcej celnych dowcipów wyemitowali radzieccy, nie pomni tego że na kościach leniwych anegdotczyków pastrojen Biełomorkanał.

Opowiadano to we wszystkich barakach demoludów. Zapytano budowniczego kanału - za co tu trafił?

Odpowiedział że za lenistwo! A było tak. Spotkałem po latach przyjaciela. Wypiliśmy co nieco, potem on opowiedział dowcip polityczny, potem ja opowiedziałem dowcip polityczny. Wypiliśmy po maluchu i poszliśmy do domów.

Całą noc nie mogłem zasnąć bo dręczyła mnie myśl-donieść czy nie donieść?

Ale doszedłem do wniosku że na przyjaciela nie doniosę. A on się nie lenił!

04.03.2011 - O Roku Ów!

Do pilnika stanąłem w roku 1948-mym w zakładzie który przed wojną nazywał się ,,Pocisk", aby po kilkakrotnej zmianie nazwypozostać przy WFM.

Wiekopomne to wydarzenie przyćmił zapomniany dziś incydent. W roku tym obchodził jubileusz niejaki Wissarionowicz.

W związku z tym zakłady całej Polski spieszyły z darami. Uzbierało się tego na dwa pociągi i radzieckie zorganizowały w Moskwie wystawę darów. Każdy zakład ofiarował coś z produkcji. Mój podarował dwie prototypowe WFM-ki.

Niech sobie Józef na stare lata pojeździ. Jak by jedna nawaliła - była druga, która mogła być także na części zamienne.

KWK Rydułtowy podarowały dwie tony wągla koksującego w asortymencie - kęsy i orzech, ale za pierwogo sorta!

Znany producent szyn kolejowych, czyli Huta Kościuszko - dwie szyny. Nie były to zwykłe szyny.Tu hutnicy się spięli i zamiast standartowej o długości 30 m, wywalcowali szyny które w temperaturze pokojowej osiągały 42 m...a tych wagonów jest ze czterdzieści i nie pamiętam co się w nich mieści..[J.Tuwim - ale nie dokładnie ].

Opowiadanie możnaby ciągnąć tak długo jak długie były te dwa pociągi, Uf!!

21.01.2011 - Doktorat

Będzie o tym, jak o mało co, nie zostałem luminarzem nauki polskiej, albo nawet koryfeuszem! A co? Jak już to już!

Zagadnął mnie ongiś mój przyjaciel.

-Siedzimy w tym zadupiu, zbijamy bąki i nudzimy się. Co byś powiedział na to, abyśmy zrobili doktorat?-Drogi Ryszardzie, najpierw musiałbym być magistrem, a nie chce mi się wracać do podręczników, a po za tym - po co mi to?- Widzę że nie jesteś na bieżąco z prawem. Wyszedł ukaz że można przyznawać doktoraty za całokształt działalności,

 albo za pracę zbiorową i nie ma wymogu ukończenia studiów. I jest propozycja pracy zbiorowej.

- Jak cię znam to nie ty to wymyśliłes.- Znasz mnie dobrze. Zaproponował to Taadeusz [dyr huty], abyśmy we trójke coś takiego uczynili. Mówi że to kwestia dwóch, trzech bankietów. Znajdą jakiś zakurzony temat, najczęściej statystyczny np. permanentny wzrost pierwiastków stopowych w złomie polskim, albo - otyłość wsród hutników. To wiełkości niesprawdzalne, a w związku z tym i niepodważalne.

Później jakaś pseudoobrona czyli 15 minut wstydu, a tytuł na całe życie.- Satyfakcjonowało by cię to? bo mnie nie!- Mnie też nie, ale propozycję muszę ci przekazać. Na marginesie muszę wspomnieć że doktorat byłbu jak w banku.

Tadeusz był bowiem szwagrem genseka.-Wiesz przyjacielu - doktorat można zrobić, ale później jest kłopot - co zrobić z doktorem? W normalnym zakładzie się nie utrzyma, to trzeba go upchnąć w jakimś instytucie. A mamy ich niepoliczalna ilość. Szacunkowo około tysiąca, czyli dwa razy więcej niż

Stany Zjednoczone i Sowiecki Sajuz razem wzięte.

Świetne przechowalnie, bo to ani żadnej odpowiedzialności, ani wymogu jakiejkolwiek działalności. I utyskiwania że państwo daje mało pieniędzy, bo jak by sypnęło - to ho ho. Taki Jemen został by daleko w tyle. Sam IPN pożera setki milionów.

Na koniec mam takie pytanie. Czy przez ostatnie 60 lat słyszeliście, że któryś z rozlicznych instytutów wniósł coś znaczącego do ogólnej teorii poznania?

15.01.2011 - Samozwaniec - opowieść z przed 55 lat

Zaczęliśmy studia. Pierwsza okazja na spotkanie się z rodziną, była na Boże Narodzenie.

Jedziemy i w uszach nam brzmi przesłanie prof. Tatara "Jedźcie dzieciaki do domu, pójdźcie do kościółka, pomódlcie się, żeby wam Boża Dziecina dała siłę, na te ciężkie komunistyczne czasy".

Za godzinę był na UB. Wszystko działało kiepsko, ale oni nie.

Jedziemy zatłoczonym wagonem, a z nami jedzie też pierwszoroczniak z PAM-u.

Jadące z nami panie, zaczęły rozprawiać o leczeniu kokluszu.

Nasz kolega miał dość tych genialnych metod i zabrał głos. 

To co panie opowiadają - to zabobon. My lekarze mamy od dawna skuteczne  metody leczenia kokluszu!

07.01.2011 - Opowieść sylwestrowa!

Myślicie że się spóźniłem ? Nasz wprawdzie minął, ale prawosławny będzie za tydzień, więc wpasowałem się w środek.

Miałem ci ja szefa. Niziniera wreszcie. Sylwester nastał, była mała uroczystość. Przyszedł szef.- Szefie, walnie pan kielicha ?- A wie pan że chętnie. Mam dziś podwójne święto. Jedno to że szczęśliwie zakończyliśmy rok, a o drugim za chwilę bo to cała historia.

Dzień przed sylwestrem, zawiadomiono nas, że jutro mamy się stawić o 11-tej w dyrekcji ogoleni i odświętnie ubrani. Zebrało się całe kierownictwo. Po sprawdzeniu listy obecności , kazano nam wsiadać do autobusu. Myślimy - stary urządził przyjęcie w terenie. Mijamy kolejne wioski, aż dowieziono nas do Gliwic, a konkretnie pod Politechnikę.

Wszyscy wysiadać, będziecie zdawać na niziniera! - I zdawał pan? A o co pytali?- Sam profesor mnie pytał. Jak się nazywam, co robię i jak się dowiedział że mam obróbkę skrawaniem - to zapytał co jest korzystniejsze - skrawać na frezarce czy na strugarce? Powiedziałem że na frezarce, ale on się z tym nie zgadzał.

O coś jeszcze?

Nie ,to było wszystko.

I tak przepytał cały autobus?

Nie! Wyłamał się ten mądrala z Obróbki cieplnej. Powiedział że go stać na ukończenie studiów i żeby się od nas odróżnić - zrobił magisterkę.

Wymęczeni, wystraszeni z dyplomami już w kieszeni odjeżdżają...autobusem do przydrożnej knajpy. Bo to i zjeść trzeba i opić sukces.

W domu zameldowałem się o 22-giej. Mieliśmy iść na sylwestra. Żona zapłakana - bo nie wie co się ze mną dzieje.

Ubieraj się idziemy na sylwestra. Płakać nie trzeba kobieto, a cieszyć się. Od dziś masz męża niziniera!

Okazuje się że można było na skróty i zamiast marnować 4 lata, sprawę można było załatwić w 5 minut.

I po co nam to było ?

Tu zwracam się z apelem do kamratów - proszę nie używać słów określonych jako obelżywe!

31.12.2010 - Jak dobrze nam zdobywać góry... [było]

Jedną z moich pasji było chodzenie po górach. Przyszedł taki czas, że trzeba było zdobywać szczyty Gorców.

Stacjonowaliśmy w najdłuższej wsi w Polsce, czyli Ochotnicy Górnej. Ostatnia noc, jutro tylko przez Gorc i do domu.

Spożyliśmy kolację i cośmy tam mieli i do łóżek.

Ledwiem przykrył się kołdrą, a tu wchodzi dwóch gości z półlitrem.- Pozwólcie panie, że do was przeeepiję.

Znając góralski kodeks honorowy, w którym stoi. ..nie ten świnia co wypił, ale ten co nie nalał. od razu się zastrzegam.- Nie mam się czym zrewanżować, bo cośmy mieli to spożyliśmy do kolacji.- Nic nie szkodzi.

I polał mi setę. Spróbowałem - wspaniała śliwowica o dużym woltażu. Takiej nigdy nie piłem.- Nie golnę tego naraz, bo to za dobra wódka. Będę to pił pomaluśku, ale powiedz mi czemu ona taka dobra. Piłem Pejsachówkę, Podbeskidzką, Sądecką, Łącką, Czartakowską i czort wie jeszcze jaką ,ale tak dobrej to nie.- Wicie, bo to jest dębniara!- Acha! Ale co to jest dębniara?- Wicie są takie duże śliwki - renklody. Mniejsze - węgierki. Jeszcze mniejsze to lubaszki, ale takie maluśkie żółciuśkie to dębniary.

I polewał mnie i Teodorowi żaląc się na nieporządki.- Zakontraktowałem 4 tony suszonych śliwek. Nie przyjęli. Wyrzucić - grzech, trzeba coś z tym zrobić, bo żadna gadzina tego nie zeżre....

Nazajutrz profilaktycznie wyszliśmy z Teedorem na Gorc godzinę wcześniej, a do autobusu przyszliśmy godzinę później.

Ale dość wspomnień. Nowy Rok nadchodzi, więc pozwólcie najmilsi ,że odgrzebię stary góralski zwyczaj i do Was przeeepiję! Hej!

23.12.2010 - Spokojnych Świąt!

Z tej okazji porzućmy na chwilę wędrówkę po krainie paradoksów i absurdu. Zajmijmy się mistycyzmem.

Jedną z moich pasji jest zwiedzanie obcych krajów, poznawanie zwyczajów, kultury, kuchni, ludzi etc.

Zacznijmy od A. Po Aleksandrii oprowadzała nas przepiękna dziewczyna. Tak piękna że aż zaparło z wrażenia dech. Kiedy zacząłem w miarę normalnie oddychać , mruknąłem pod nosem: jeżeli Kleopatra była choć odrobinę podobna do naszej cicerone, to ja rozumiem Marka Antoniusza. Ten mój podziw został usłyszany przez wszechobecne ciotki i doniesiony dziewczynie. Ten pan powiedział....donosik taki mały. Dziewczę aluzju poniała, spiekła raczka i podziękowała. Zaczęło być miło i można było zauważyć taką nić sympatii. Poczęstowałem ją papierosem. Odmówiła. Pytam czy pali?

Tak ,ale teraz jest ramadan i wszystkie uciechy [picie, jedzenie, palenie] od wschodu do zachodu słońca są zakazane.

Chodzi o to aby nie robić tego ostentacyjnie i publicznie ?-Nie proszę pana. Zakaz to jest zakaz i albo się wierzy, albo się nie wierzy.[Tu współczuję palaczom]

Przyznam że zostałem zawstydzony, ale i ucieszony. Znając naszą nację doszedłem do wniosku ,że islam nie ma u nas szans. Możecie spać spokojnie - ramadanu nie będzie!

17.12.2010 - Apel

Po postawieniu na nogi mechanizacji rolnictwa, poczułem w sobie taką moc, że nie straszne mi były żadne ciężary. Podjąłem się naprawy przemysłu ciężkiego, a szczególnie hutnictwa.

Zacząłem od huty Małapanew, wiodącego zakładu w odlewach staliwnych.

Hutą rządziła Zjednoczona, a jedynym przejawem jej merytorycznej działalności było wysyłanie apeli. Dostawałem więc w ciągu roku kilka pism o następującej treści:

Tow., panie. obywatelu ,kolego, druhu [niepotrzebne skreślić] inżynierze, pytamy czy w związku z nadchodzącym świętem;

-1go Maja, Dnia Zwycięstwa, Dnia Hutnika, Odrodzenia Polski, Rewolucji Październikowej, Zjednoczenia partii, Nowego Roku [niepotrzebne skreślić] -złożyliście swój wniosek do postępu technicznego?

Ja składałem dwa [ciągle te same].

Pomny nauk Pana Olszakowych o ekonomicznej trwałości ostrza pomierzyłem pobór prądu przy skrawaniu na tokarce. T.zw.szpan trwał 12 godzin w niezmiennych warunkach, tylko pobór prądu rósł. Na innych tokarkach skrawano aż do pokazania iskier i popękania płytki.

Postulowałem więc zorganizowania ostrzalni narzędzi i wprowadzeniu reżimu ich zmiany. Nie po to górnicy w ciężkim trudzie wydobywają węgiel, aby zużywać go na niepotrzebnie marnotrawioną energię. Teraz wiecie kto powoduje wysokie stany zasilania [Tu wykaz]. Tokarka ma toczyć, a nie stać bo tokarz nieumiejętnie ostrzy nóż - spada więc wydajność pracy. Przy prawidłowej eksploatacji nóż powinien wytrzymać sto ostrzeń, a nie jak teraz trzy.

Drugim postulatem było wprowadzenie Centralnego Magazynu Stali. W hucie był wydział Urządzeń Hutniczych. Fantazją konstruktorów było używanie stali stopowych. Jeżeli w konstrukcji był 50 - cio kilowy kawałek blachy, trzeba było zamówić t.zw. minimum produkcyjne czyli co najmniej 5 ton. Kiedy przychodził materiał, to Antoś to zawlekał na wydział. Kosztami obciążano zleceniodawcę, a bywało że i producenta.

Kiedyś kierownik zainteresował się tymi ogromnymi zapasami.-Te zwały materiału powstały z nie zużytch nadwyżek [ponad 300 ton]- To ma do końca miesiąca zniknąć.

Antoś się dogadał ze stalownikami, ciął na kawałki i uważał aby nie pomieszać gatunków - a oni to topili.

Jak się domyślacie to nic się nie zmieniło, bo Oni byli nie do roboty, ale od poganiania. Słali mi pisma w dalszym ciągu, ja odpisywałem, dziękowali i statystyka rosła.

Czytany 2496 razy Ostatnio zmieniany poniedziałek, 25 listopada 2013 22:07
Zaloguj się, by skomentować